Translate

piątek, 28 lutego 2014

Indonezja - proste inspiracje do życia w rozkwicie!

Pozdrawiam z małej tropikalnej wyspy Bunaken, gdzie zakotwiczyliśmy na 11 nocy po trzy tygodniowej podróży po Indonezji.Zapraszam do wpisu, jeśli masz ochote na zmianę klimatu i ciut inspiracji miedzy 'Wschodem' a 'Zachodem' :-)
Przepraszam za brak czcionek polskich, czasem tak to jest, że na obczyźnie uciekaja!


PLAN PODRÓŻY: wschodnia Jawa - Bali - Sulawesi (wyspa Bunaken) - grupa wysp Moluki czyli ciągnie nas na nieturystyczny kierunek wschodniej Indonezji (blisko Papui).
CZAS: 2 luty - 8 kwietnia 2014

******WYBÓR KIERUNKU - TEST GWIEZDNY*****
Mając w sobie wizje nowego życia, czas, określoną sumę pieniędzy, która możemy przeznaczyć na wyjazd i lubiąc ciepłe kraje gdy w Polsce zima, mieliśmy wiele możliwości do wyboru. Największym wyzwaniem było wybranie odpowiedniego kierunku podróży, z którym byłoby nam po drodze, finansowo i życiowo, przez najbliższe 2 miesiące.

Zrobiliśmy TEST GWIEZDNY.
Pewnej czarnej październikowej nocy staneliśmy pod mocno rozgwieżdżonym niebem i zaczęłam glośno wypowiadać kierunki Świata, które rozważaliśmy do podróży oczekując jakiegoś znaku- czegokolwiek co uznalibyśmy z Wojtkiem za takowy. Zaczęłam ceremonię wypowiadając: Indie... (nic się nie stało), następnie Sri Lanka ...(i nic..), Hawaje............. (tu dłuższa pauza bo jeszcze dwa miesiące wcześniej były naszym celem)......... (i znowu nic), Filipiny... (nic), Indonezja...!!!! Spadła gwiazda, która oboje zobaczyliśmy! I w ten sposób obraliśmy kierunek wyjazdu. Niedługo potem pojawiła się oferta taniego i nieźle skomplikowanego wyjazdu (pociąg i samoloty z Pragi, powrót do  Berlina) i kupiliśmy bilety. Polecam stronę www.flipo.pl

******INSPIRACJA*****POTWIERDZANIE Z WSZECHŚWIATEM*****
ktoś kiedyś dal mi wskazówke by, w przypadku wątpliwosci co do podjętej decyzji, potwierdzać jej trafność z tzw. Siłą wyższą. Dokonujesz ważnego wyboru i prosisz Wszechświat, Boga, Źródło, Nadswiadomość etc o potwierdzenie. Tylko tyle, zasiewasz jak ziarno proste pytanie, pozwalasz odpowiedzi zakiełkować. Ona sama się pojawi w najmniej oczekiwanej formie i momencie, cos usłyszysz, zobaczysz, poczujesz, wyśnisz, otrzymasz etc - informacja może wejść wieloma drzwiami ale trzeba ja wyraźnie i prosto  do tego zaprosić. To tzw. Błyski czy przebłyski po wyjściu z toalety, ha,ha.

INDONEZJA
W Indonezji byłam już raz, jakieś 7 lat temu. Z ciekawoscia i otwartością na nowe przemierzam ponownie kompleks swiatynny w Bangkoku (tu mamy miedzyladowanie na 3 dni), okolice ulicy Kao Sao (znana baza turystyczna, przeludniona, przepełniona i zbyt glosna stad polecam uliczki boczne) gdzie warto znaleźć pania sprzedającą na rogu słodycze. banany, tapioka i kto tam wie co jeszcze zamoczone w słodkim syropie kokosowym- pycha!. naste pnie trafiamy do Ubud na wyspie Bali i obecnie kotwiczymy na wyspie Bunaken (Sulawesi), gdzie pisze tego maila z plaży, wypatrując przy okazji obecności orla morskiego (Biały łeb, brązowe skrzydla podświetlone na rudo przez słonce - piekny widok).

Wszystkie miejsca odwiedzone ponownie są dla mnie jak nowe. Moja uwagę przyciaga zupelnie co innego niż wcześniej. To dobry znak, bo zauwazam wiecej symboliki, subtelnosci lokalnego stylu zycia i mamy czas w nim uczestniczyc na spokojnie, bez pospiechu. W tym obecnym podrozowaniu jest wiecej zatrzymania i smakowania, oddychania lokalnym klimatem, przebywania z lokalnymi ludzmi a nie turystami, jest czas na przezywanie i czucie. To poznawanie smaku zycia w tropikach gdzie dzien sączy się leniwie i powoli, bardzo powoli na tyle na ile pozwoli lejacy się z nieba żar i wilgotność powietrza. Nie pędzę już jak kiedyś w poszukiwaniu soczysto-zielonej zieleni równikowego lasu, plaż z palmami kokosowymi, turkusu oceanu. Fajnie jest się zmieniać, wzrastać i rozkwitać, wyostrzać oko i patrzenie.

Przeciwienstwem tego stanu dla mnie jest stagnacja, zastygniecie we wlasnej skorupie przekonan, mysli i emocji jak lawa wulkanu, zamrożenie ciała spowodowane najczesciej lękami. Przez ostatnie lata pracy w korporacji napatrzylam się na wiele takich 'zywych trupow' ,ludzi wypalonych zawodowo czy niespelnionych zyciowo ale tkwiacych w tej sztucznej pozie z jakichkolwiek przyczyn (kredyty, rodzina, zobowiazania, bo tak trzeba, bo co ludzie pomysla, bo to status i ranga etc). Z nieuswiadomionego lęku przed ...., pozostają w wygodnej strefie komfortu, firma daje rozne gadzety uprzyjemniajace zycie, zagraniczne wyjazdy sluzbowe, dobra pensja (wiec stac ich na lepszy dom i wiekszy kredyt, ktory potem staje się smycza laczącą cie z bankiem i wymówka by nie zmieniac zycia, które nie pasuje). Firma buduje ich zycia i sposob myslenia. Ksztaltuje człowieka na nowo, lepi ze swojej gliny.. I tak lata leca, az osoba stwierdza, ze jest za stara by to zmienic, ze odwaga to cecha mlodosci a liczy sie odpowiedzialnosc i rozsadek. Nie mozna przeciez tak na ura-bura wszystiego rzucic i wiśta wio-zaprzegiem w świat!. Jasne, ze nie o to chodzi. Ale w zyciu chodzi (moim zdaniem i wg mojego doswiadczenia ) o przezycie tego zycia najlepiej jak mozna, dla dobra siebie, dobra innych i dobra calej planety. Jesli masz takie zycie - gratuluje! :-) Jesli nie, zapraszam do zmiany, wzrostu i rozkwitu.
Ja odeszlam z korporacji rok temu i widze swiat pelniejszym i piekniejszym.

ZACHODNI UMYSŁ. Nasza kultura nobilituje umysl w zyciu codziennym. Po wielu latach pracy w korporacji staje się rozgadany az trudno go przegadac, a dusza zamiera i cos w czlowieku umiera. Mysle ze to jest przyczyna intensywnego rozkwitu ofert z zakresu rozwoju osobistego. To nasz naturalnie wbudowany mechanizm obronny prosi o odrobine relaksu, zatrzymania, oddechu. Pragnienie duszy powrotu do prostoty zycia w tym pokomplikowanym, pospiesznym, przepelnionym informacja zachodnim swiecie. Moja osobista skala wartosci nobilituje PROSTOTE I NATURE. Stad podrozuje w kraje uwazane przez wielu za 'biedne' by znalezc tam co zatracilismy w przepychu, rozdeciu i uprzedmiotowieniu naszego Świata. Ja tu znajduje bogactwo.
W mojej definicji PROSTOTY nie chodzi o to by wrócić do ery kamienia łupanego i odrzucic wszystkie wynalazki ery industrialnej ale by swiadomie i przytomnie samodzielnie (tj. Umiec oprzec sie wplywowi mediów) wybierac to co wazne do codziennego zycia w szczesciu, milosci, radosci, obfitosci, dobrobycie, dobrostanie i poczuciu spelnienia, cokolwiek ci w sercu gra. Bo o co wiecej w zyciu chodzi jak nie o poczucie jego sensu, ktory dla kazdego z nas objawia się na swoj wlasny osobisty, intymny sposob?

PROSTOTA INDONEZJI. W podrozy po tym malym fragmencie Indonezji odnajduje wlasnie to nieskomplikowanie. Objawia się ona w usmiechach napotykanych ludzi, zyczliwym spojrzeniu, prostocie harmonogramu dnia, czasie na relaks i zabawe. Oczywiscie zauwazam rowniez pospiech i pęd do zachodniego stylu zycia, naśladownictwo (wyglada na to ze 99% mężczyzn pali papierosy), widze potrzebe dowartosciowywania siebie wsrod mlodziezy poprzez odwolania do znanych marek zachodu (naklejki jiip/jep na samochodach czy Hurley/harley na motorach) ale jednak na ulicy wciaz dominuje pogoda ducha, zyczliwosc i uprzejmosc do drugiego czlowieka, poczucie wspolnoty przejawiajace sie we wzajemnym okazywaniu sobie pomocy i wspolpraca (zwłaszcza widocznej podczas jazdy skuterami na tlocznych ulicach Jawy czy Bali). Sprobowalismy i wiemy jak to jest pędzić skuterkiem ruchem lewostronnym bez lęków i w zaufaniu, bo wszyscy wszystkim pomagaja, ostrzegaja się klaksonami (a nie karcą), zatrabienie raz oznacza ' uwaga-nadjezdzam', dwa klaksony to ' dziekuje'. Jezdzilismy 3 dni skuterem na Bali tzn ja jako balast tylny i nie wiedzielismy zadnego wypadku (ani w calej naszej dotychczasowej podrozy), zadnego aktu złości czy przemocy. I to jest to co mnie urzeka we 'wschodzie', ze 'przywraca wiare w dobroc czlowieka' (cytuje). Uszanowanie drugiego czlowieka, zauwazanie go jako rownoprawnej istoty i swiadomosc ze wszyscy od siebie zalezymy prowadzi do wspolpracy.

LUDZIE. Sa wszędzie pomocni np. W samolocie do Indii starsza pani (zapewne akurat hinduska) wiaze mi w przejściu sznurowadło w bucie widząc moją rękę na temblaku, którą złamałam w nadgarstku rano w dniu wieczornego wyjazdu i przez 2 tyg chodziłam z pół gipsem. We wschodniej Jawie widze troskę w twarzach kobiet wskazujących na moja rękę dopytujących się co mi jest po indonezyjsku (ciekawe, ze podobną reakcję zauważyłam tylko u  ok5 mezczyzn).
Twarze lokalnych ludzi są usmiechniete i radosne: szczerbaty farmer na polach ryzowych w Ubud ze swietnym angielskim oferujący nam swiezo wycisniety olej z kokosa + samego kokosa do picia i zjedzenia miąższu, życzliwy wartownik strzegący wjazdu do Górskiej miejscowości na Bali z której roztacza się fantastyczny widok na gore Batur i wulkan Agung, ktory rzuca nam kwote wjazdu i wpuszcza bez problemu gdy odpowiadamy, ze nie mamy pieniedzy (akurat wszystkie bankomaty w okolicy odmowily wspolpracy), pani ze straganu sprzedająca kurczaki organizująca nam obiad wegetarianski czy inni lokalni wskazujący drogę, tlumaczacy po swojemu lokalne polaczenia promowe, dopytujący czy smakuje nam jedzenie podczas wspolnego posilku w przy ulicznych barach na kółkach tzw.warungach. Wszyscy ludzie lokalni spotkani w tej podrozy, nie mający powiazan z turystyka to człowieczeństwo w praktyce: pomocni, życzliwi, otwarci, dbają o wspólne dobro bo sa jego czescia.
Ludzie na Bali czesto się modla do swoich bostw i chodza pienie ubrani (zwłaszcza balijki).
Ludzie na wyspie Bunaken (kolo Sulawesi) żyją w zgodzie a niektórzy z nich chodzą do meczetu, inni do kościoła protestanckiego a ostatni do górującego nad domami i najwiekszego kościoła katolickiego. Wszyscy jednakowo czesto podspiewuja, ich male dzieci sa Cały czas z mama lub babcia-dziadkiem noszone na rekach i tulone do piersi, przez co gdy juz dorosna będą pelne wirtalności, radosci i checi do zabawy. Panuje wiec w naszej wsi niezly harmider.
Indonezja to też miejsce dla starszych ludzi. Wszedzie gdzie nie zajrze widze starsze osoby w pelni zaangazowane w zycie:prowadza sklepik czy zajmuja sie dziecmi. tak, to jest kraj dla starych ludzi, sa tu czescia wspolnoty, maja swoja role do spelnienia. Mysle, ze instytucja domow starcow jeszcze tu nie dotarla i miejmy nadzieje, ze sie to nie stanie.

Przy okazji obserwacji zachowań mieszkańców naszej wioski na wyspie Bunaken ukułam swoja wlasną teorię kolejnego trojkata (troche czerpiac ze starozytnosci), ze czlowiek do pelni zycia i rozwoju potrzebuje MUZYKI (śpiew, gra na instrumencie)- TAŃCA - SZTUKI (tworzenia, kreacji).
.
*****INSPIRACJE***** TAŃCZ, ŚPIEWAJ, ZACHWYCAJ SIĘ, SŁUCHAJ CISZY*****
Gabrielle Roth (tworczyni tanca 5rytmow) na problemy współczesnego człowieka zachodu odpowiadala 'when did you stop dancing? When did you stop singing? When did you stop being enchanted by stories? When did you stop finding comfort in silence?'
Polecam spiew i taniec swoj wlasny, intuicyjny gdziekolwiek czujesz sie bezpiecznie - tak na dobry poczatek dnia :-) i jego koniec. Warto wyspiewywac swoja piesn.

Ja wczoraj nucilam chodzac po plaży gdy W zanurkował w morze by popłynąć na spotkanie delfinom, które niespodziewanie pokazały sie blisko naszej plaży. Niestety delfiny nie podzielały entuzjazmu W i spokojnie odpłynęły nie czekając na niego.
*********************************

Przeciwienstwem wszechobecnej dobroci zwyklych ludzi jest MAFIA TURYSTYCZNA. Spotykana wszedzie na swiecie, w miejscach napływu turystow. Niestety typ człowieka nie na wymarciu, uprzykrzajacy zycie i nastroj podrozujacych, ktorzy wlasnie sobie uswiadomili (najczesciej po fakcie), ze ponownie zostali oszukani, wykiwani tj nacięci na cenę. Mafia ta operuje słowem 'pomoc' sprawnie i zwinnie. Oferujac swoją rzeczoną pomoc, używa mechanizmu starego jak swiat..... czyli odwołanie do LĘKU. Niestety, czy sobie to uswiadamiamy, czy nie - lęk jest w nas zakorzeniony od momentu poczęcia (przez lęki i obawy naszych rodziców), poprzez wychowanie (caly proces socjalizacji i uczenia podległosci, posłuszeństwa wobec autorytetu), szkołę, religie i przodkow gdzie nauka juz potwierdzila ze dziedziczymy w genach leki naszych przodkow - a historie ziem polskich wszyscy znamy.

Razem z Wojtkiem, nalezymy do osob dosc sprawnie wylapujacych mechanizmy lęku, ktorymi bombarduja nas wspolczesne media oplacone przez specjalistyczne koncerny (np. Farmaceutyczne czy ubezpieczeniowe, politykow etc) a jednak dalismy sie naciąć 2 razy na broń lękową wytoczoną przeciwko nam - nieswiadomym białym turystom. Pierwsze naciecie to wschodnia jawa.

Wysiadamy z pociagu w miejscowosci Banyuwangi gdzie planujemy wejsc na wulkan Ijen slynacy z wydobywajacej sie tam siarki i pojawiajacego sie w nocy błękitnego płomienia. Na stacji znajdujemy pana Harego, ktory nam pomoze znalezc hotel i zorganizowac wycieczke. Hary mowi, ze trzeba miec samochod i lepiej miec dodatkowo przewodnika bo na wulkan wchodzi sie w nocy (od 1 rano do switu) i tam nie ma swiatla i co jesli sie zagubimy?. On bedzie musial dzwonic na policje, poszukiwania, powiadomic rodziny etc. Dajemy sie nabrac, tzw. 'Frycowe' trzeba zaplacic. Pozniej gdy wchodzimy na wulkan, na parkingu jest zatrzesienie samochodów z innymi turystami, mlodzieza szkolna (akurat weekend) i prowadzi na szczyt jedna szeroka, wydeptana sciezka. Nie ma jak sie zgubic.

Ale przewodnik sie przydal, bez niego nie zeszlibysmy zapewne na samo dno krateru zobaczyc z bliska blekitny ogien stojac w oparach krztuszacej, dlawiacej i szczypiacej w oczy siarki. Bez przewodnika nie marzlibysmy potem 2 godziny w szczelinie skalnej na szczycie wulkanu od 4 do 6 rano czekajac na wschód slonca, ktory mial nam ukazac to piekne miejsce w swietle dziennym. niestety chmury pod nami sie nie rozstapily, wiec nic nie widzielismy ale nocny spektakl byl wyjatkowy.

Niecodziennym i smutnym dla nas przezyciem bylo rowniez mijanie pracujacych przy siarce gornikow, ktorzy mali i chudzi wydobywaja siarke, pakuja je do dwoch koszy powiazanych patykiem po obu stronach ciala przerzuconym na szyje. Oni niosa na swoich ramionach ponad 60-80kg siarki. Rozne grupy pracuja w dzien i noc, zarabiaja grosze za tak ciezka prace. W nocy widok ich spoconych twarzy migajacych w swietle latarek, wolny krok balansujacy na stromym zboczu krateru, ciala obwieszone tym ogromnym balastem, inni turysci mijajacy ich beznamietnie i bezrefleksyjnie, wzbudzil w nas taki żal i smutek, że wylałam swe łzy. Poczulam sie nagle jak Matka calej ludzkosci gdy jakis głos we mnie powtarzał 'nie chce by moje dzieci tak ciezko pracowaly', 'nie chce by moje dzieci tak ciezko pracowaly'.
Dzien przyniosl nam ulge. Gornicy spotykani w drodze powrotej  z wulkanu byli pogodni, niestrudzeni, sprawiali zupelnie inne wrazenie niz ci nocni. Moze to inna zmiana, moze to nasze nocne zludzenie a moze oni sie w tym odnajduja i lubia tak ciezka prace...


Wracajac do Harego,  odkrycie ze nami zamanipulowal lękiem zapalilo w nas czerwone swiatelko 'uwazac na mafie turystyczna'. Ale swiatelko nie wystarczy jesli brak przytomnosci chwili i odpowiedniego impulsu w reakcji na zdarzenie. No i nacieto nas po raz drugi w przeprawie promowej ze wschodniej Jawy na Bali. To znaczy prawie sie udalo wygrac z mafia na Jawie ale 'dorwala' nas na Bali. Mafi na Jawie podziekowalismy grzecznie za pomoc. Kupilismy bilet na prom w cenie lokalnej. Przeprawilismy sie na Bali gdzie powital nas usmiechniety pan z lokalnej Mafii pomagajac ustalic gdzie sa busy do dalszych miejscowosci. Zapewnial ze jest jedna cena tj. Ta bardzo wysoka, w ktora nie wierzylismy i poinformowal ze mozemy tam sie dostac autobusem lokalnym (ale dlugo jedzie, i jest tłok i czesto staje) lub busem expresowym. Ok - umeczeni podroza wybralismy opcje druga. Nadjechal jakis autobus,  zrozumielismy ze to ekspresowy, panowie nas zaprowadzili. Wchodzimy do niego a w nim jakies bagaze, ludzi brak. Pytamy konduktowa o cenę, a oni mu mowia jaka ma podac, wiec konduktor podaje nam cene turystyczna. Trudno, machamy reka, dojedziemy szybciej ekspresem. Placimy kase, pan z Mafii jeszcze wysiadajac przekupia policjanta i nasz ' ekspresowy' bus podjezdza pod przystanek gdzie wsiadaja lokalni wlasciciele pozostawionych w busie bagazy. Musieli wysiaść po przeprawie promowej i czekac na przystanku. Autobus okazal sie normalny, lokalny w cenie połowy tego co  zaplacilismy. Godzine dochodzilam do siebie w poczuciu bezsilnosci i zlosci, nie na wydane pieniadze (bo to nadal sa male kwoty dla nas) ale w poczuciu wykorzystania i uczestniczenia w procederze klamstwa i oszustwa. Klamia ci prosto w oczy a my swoim brakiem przytomnosci i refleksu nakarmilismy ten system korupcyjny.

Po przetrawieniu sytuacji postanowilismy byc jeszcze bardziej czujni gdyz zrozumielismy, ze skoro w tych miejscach turystycznych tak jest to jezeli ktorekolwiek z nas poczuje, ze cos jest nie tak, odmawiamy i wysiadamy, rezygnujemy, wycofujemy sie z oferty.
I sukces! Trzeci raz probowano nas naciac gdy wykupilismy transport mini busem (shuttle bus) z Ubud na lotnisko w Denpasar. Oplacilismy przejazd u kierowcy. Ale po dotarciu na miejsce sprytny kierowca poprosil mnie o zwrot kosztu wjazdu na lotnisko, na co blyskawiecznie odpowiedzialam ' it is included in the shuttle bus price' (wliczone w cene dojazdu) i pan blyskawicznie sie wycofal. Niech zyje refleks i przytomnosc! Pozostalo mi pogłaskać siebie po obu policzkach by w ten sposob podziekowac swojej intuicji.

*****INSPIRACJA****** TWOJA WŁASNA BOSKA INTUICJA**********
czesto nie sluchamy swojej intuicji bo jej nie slyszymy gdyz nasza kultura kladzie super mocny nacisk na umysl. Mamy rozgadane umysly a wyciszone serca. Podejmujemy racjonalne decyzje, ignorujac uczucie/odczucie z głebi nas. Ale za kazdym razem gdy zrobimy cos co nam sprzyja, jest trafna decyzja (np. Skrecimy w prawo i tam znajdziemy cos co nam sluzy a nie w lewo gdzie byloby rozsadniej wg GPS, ha,ha ) bo posluchalismy swej intuicji nagrodzmy sie za to glaszczac obiema dlonmi po policzkach. Intuicja bedzie nam za to wdzieczna i zacznie mowic coraz mocniejszym glosem. To podobno stara hawajska metoda - polecam!
**********************************************************

BANKGKOK - odrobine jeszcze z Tajlandii. Kompleks swiatynno-palacowy w Bangkoku przyciaga uwage i robi wrazenie: te wszystkie zdobienia, złocenia, ornamenty, kwiaty lotosu zanurzone w kamiennych wazach wypelnionych woda, zapachy kadzidel, modły tajów, obecnosc mnichow napelniaja to miejsce specyficzna duchowa atmosfera. Na to wszystko zwrocilam uwage 7 lat temu zwiedzajac to miejsce po raz pierwszy. Będąc tu po raz drugi, moja uwage przykuly malowidla nascienne. Przedstawialy mitologię. Swiat podzielony we władaniu 4 smokow (ciekawe ze smokow tez duzo w chinach i my mielismy swojego na Wawelu).  I wszedzie PRZEDZIWNE STWORY w złotych szatach: czleko-gadzio podobne, straznicy wejsc do domostw, swiatyn i postacie namalowane na ponad 500m scianach swiatyni. Malowidlo opowiada historie bitew miedzy bogami, widac ze przylatuja z nieba, maja ludzkie ciala ale glowy zwierzece, czasem ogony, czasem lataja na smokach. Widac ze rzadza na planecie Ziemi a ludzie sa im podporzadkowani i usluzni. Sa tez obrazy malpowatych tj. Jak czlowiek ale glowy malp, pojawiaja sie istoty na wzor syreny. W pewnym momencie gadowaci schodzą na plan drugi i zaczynaja rzadzic ludzie a malpowaci sa na ich uslugach. Ale gadowaci są zawsze w pobliżu.
Zaskakujace ile znajdujemy mitologicznych podobienstw w kulturach swiata. W wielu z nich pojawiaja sie przerozne stwory, demony, smoki, potwory, jaszczury, bogowie, pół bogowie walczacy o wladze, dzielacy miedzy soba fragmenty ziemi. O co chodzi, jak to interpretowac? Ktos zna podpowiedz -zapraszam do kontaktu.

STYL PODRÓŻOWANIA. My wybralismy lokalne srodki transportu, nie dosc ze udalo nam sie przez to byc w ciekawszych, mało dostepnych dla turystow miejscach (np. Red Island na Jawie) to jeszcze duzo taniej. Jadąc w Bangkoku na lotnisko mozna wsiasc w wygodna taksowke, przy okazji zaziebic sie od klimatyzacji i stac w gigantycznych korkach lub mozna przeplynąć publicznym promem rzecznym oglądając nabrzeżne domy i czując wiatr na twarzy, następnie naziemnym metrem i zrelaksowac sie w przyjemnym parku zanim sie wskoczy do busa jadacego 15min na lotnisko.

JAWA to jak sie okazuje najbardziej zaludniona wyspa. Religia to muzułmanizm i taka jest większość Indonezji. Wyjątkiem jest hinduistyczne Bali. Zdaje sie że na Jawę sciagaja ludzie z pozostałych wysp. Tłok na ulicach, mnóstwo skuterow, troche samochodów, halas i smrod spalin. Nie lubimy miast ale wyladowalismy w Surabaya by nastepnego dnia uciec do Banyawangi, skad weszlismy na wulkan Ijen. W Banyawangi podchodzi do nas lokalny nauczyciel angielskiego, wlasciciel szkoly jezykowej, dobrze prosperujacy biznesman. Nastepnego dnia zabiera nas na wycieczke na rok wczesniej udostepniona przez rząd plażę tzw. Red island. Piekna zatoczka z widokiem na samotna gore-skale oraz drobne porozrzucane widokowo skalki, cos takiego jak Halong Bay w Wietnamie ale w miniaturze. Miejsce z klimatem, znane niewielu, jeszcze nie skomercjalizowane. Rzad Jawy chce promowac turystyke i na pewno szybko pojawi sie tu hotel lub dwa.

BALI. Od razu docieramy do Ubud gdzie zatrzymujemy sie w bungalowach wybudowanych na polach ryzowych. Prowadzi je hiszpanka Begonia Lopez a 60% przychodow z zakwaterowania przeznacza na swoja fundacje dzieci niepelnosprawnych (kupu-kupu foundation). Begonia jest szalenie ciepla i serdeczna kobieta, przepracowana i zabiegana. Widzimy sie praktycznie raz, mialam u niej prowadzic joge w fundacji dla dzieci ale czasy nam sie nie zgraly i nic z tego nie wyszlo. Przy okazji przeszukalam wskazania dot jogi kundalini w leczeniu dzieci chorych na epilepsje i jej podeslalam.

ZWIERZETA
W Ubud jest tzw Monkey Forest gdzie rzadza malpy i robią rozne figle-migle np. Kradną turystom banany, chca zwinac ci butelke plastikowa czy przyssac sie do biustow zbyt obfitych bo wydaje im sie ze kobieta tam cos przed nimi ukryła (naprawde!). Nam przytrafila sie inna atrakcja ze strony małpy. Akurat byla pora karmienia i straznicy wysypali liscie w jednym miejscu, zbiegly sie malpy, zaczely jesc zgodnie z hierarchia a my usiedlismy na murku i obserwowalismy widowisko. Jakies malpy zaczely sie gonic, przy okazji przelecialy po naszych glowach i ramionach (dotyk stopy malpy jest bardzo przyjemny, cieply i miekki). I tak siedzimy, i tak sie patrzymy az czuje ze cos cieplego i mokrego leci mi na reke przerzuconą przez W, patrze w gore a  nad nami na galezi usiadla sobie malpa i nas obsikala. Napewno miala niezly ubaw. My tez bo ja wierze ze to dobry znak :-)
Małpe mamy tez tam gdzie mieszkamy. Niestety na łancuchu i przypieta do linki rozwieszonej miedzy drzewami. Okazalo sie ze jakis turysta wykupil ja od handlarza i zostawil w ubud. Niestety nie pochwalamy tego aktu 'dobroci' bo handlarz w ten sposob upoluje kolejna małpke a ta znajdujaca sie w ubud nie moze byc ponownie wypuszczona na wolnosc bo moze atakowac ludzi i zabierac im rzeczy. Małpka jest na pewno samotna i spragniona wspolnoty malpiej wiec jak podszedl do niej Wojtek od razu wskoczyla mu na glowe i zaczela na nim tradycyjne malpie zabiegi higieniczne. Jak ja podeszlam, przeskoczyla na moja glowe i je kontynuowala. Probowalismy ja zdjac po dobroci ale zaczely sie problemy, pokazala wyszczerzone zeby, sprobowalismy ja ze mnie mocniej odczepic i ugryzla mnie w lewe przedramie zostawiajac ksztalt litery U, siniaka i lekka rane. No a bylo to akurat tego dnia gdy rano zdjelismy pół gips z drugiej ręki. Widocznie cos mialo sie zrownowazyc.

No i wyszedl moj kolejny lęk. Ciekawe jest obserwowac jak rodza sie leki i patrzec z czego powstaja. Gdy jedziesz skuterem, rodzi sie lek ze skuter sie przewroci, gdy ugryzla mnie malpa rodzi sie lek, ze cos mi pewnie w slinie odzwierzecego wgryzla a przeciez Martyna Wojciechowska  prawie co nie umarla na jakas chorobe przywieziona z jej podrozy od malp itd. Lęk goni za lękiem.

Ale jedno to zauważyć świadomie i przytomnie co sie dzieje (czyli czuję lęk np. O swoje życie) a drugie to zadecydowac co z tym zrobic. Przytomność daje siłę i odwagę by nie iść w panike i nie karmic lęku. Jest w porządku czuć strach racjonalny np. Gdy przepływa obok rekin na nurkowaniu ale jest głupotą pogrążać się w nierzeczywistym, zmyślonym strachu gdy cale strachy rodzą się tylko w głowie.
Powstałe we mnie napiecie wypłakalam w łazience, nastepnie zaczęłam wyrzucać lęk (hawajska metoda pracy z podswiadomoscia) i przywołałam sobie to odczucie spokoju i 'wiedzenia' że jestem zdrowa i mój system immunologiczny jest silny i że wszystkim sobie poradzi. No i ręka ładnie się zagoila, bez żadnych powiklan. To niesamowite uczucie używac wlasnej mocy i sily plus maść antybakteryjna:). Ale tak na serio, nie dać sie lękowi. Zauważyc go, zobaczyć skąd sie bierze i wyprosić z siebie/ wyrzucic i wzbudzic w sobie uczucie spokoju, siły- PROCES SAMOUZDRAWIANIA.

Wiele razy ostatnio doswiadczałam tych 2 stanów: ciemnych (lek, napiecie, pośpiech, brak klarowności w działaniu) i jasnych (spokoj, sila, wiedzenie). Chociazby starajac sie o wizę indonezyjska gdy mielismy bilety kupione tylko na przelot do Bangkoku w Tajlandii. No wiec na mój  umysl racjonalny to czemu mieliby w ambasadzie dac nam wize do indonezji na 2 miesiace skoro nie mamy tam biletow lotniczych. Zaczelam robic szybkie nerwowe ruchy. Wytrenowana korporacyjnie chcialam przygotowac jak najlepiej szczegoly operacji pod tytulem 'zdobycie wizy do indonezji' tj. Zrobic rezerwacje jakiegokolwiek lotu do indonezji a potem ja odwolac. Wymagalo to paru kombinacji, zbyt wielu.... i zbyt wiele nerwow i pospiechu az bańka pękła i dotarlo do mnie co robię.
STOP! Reorganizacja myślenia- MA BYC TAK JAK JA CHCĘ NA MOICH WARUNKACH. Mamy dostac wizy do indonezji z tymi biletami ktore mamy i basta! W koncu to ja tworze swoja rzeczywistosc, ktorej teraz nakazuje by bylo tak jak chcemy. I poczulam ogromna ulge, przeogromna. Juz nie trzeba biegac,walczyc, kombinowac, wplątywać w to innych. Określasz sie jak chcesz by było wierząc i czujac to w sobie i przychodzi piekny stan relaksu, siły i wiedzenia, ps- taki wspolczesny szamanizm w praktyce. Polecam! Oczywiscie wizy dostalismy bez problemu :)

UBUD przepelnione jest turystami. 7 lat temu to miejsce wydawalo mi sie spokojniejsze i pewnie mniejsze. My znajdujemy lokalne bary 'warungi' gdzie jest proste i bardzo dobre jedzenie w lokalnych cenach. Wypozyczamy skutery na 3 dni i zwiedzamy Bali. Najwieksze wrazenie robi na nas swiatynia słoni. To wejscie w pieczarę w skale: po jednej stronie stoi kamienny symbol penisa zwany Lingam, a na przeciwko symbol waginy. Oboje czujemy w tej pieczarze bardzo dobrą energie i ogromna moc bijaca od lingama. Miejsce mocno przemedytowane, da sie idczuć. Potem sok ze swiezego kokosa i wydlubujemy miaższ. Odwiedzamy takze tradycyjna wioske gdzie kobiety haftuja piekne tkaniny - ilez to roboty! Ale powstaja cuda dla koneserow prostych, etnicznych wzorow. Zwiedzamy jeszcze pare innych miejsc ale to co mnie inspiruje w Ubud to 1 - spanie na polach ryzowych (odglosy przyrody, szmer wody dystrybuowanej miedzy poszczegolnymi poletkami ryzu) oraz 2- kobiece stroje balisjkie. Jak na moje oko niezwykle kobiece bluzeczki koronkowe lub nie, przepasane szalem w pasie sa idealna alternatywa dla kobiecych koszul meskich w biznesie. Szukalam zastepstwa na takie koszule dosc dlugo i ciesze sie ze je znalazlam. Krawcowa uszyła mi bluzkę na miarę, którą zamierzam zakładac na spotkania z klientami a bluzki z korporacyjnym, męskim kołnierzem wyprosić już ostatecznie ze swej szafy.

RELIGIA. Dominuje lokalna odmiana hinduizmu. domostw balijskich strzega różne stwory mitologiczne dodatkowo zasilane codziennie w siłę przez skladane im wielokrotnie w ciagu dnia ofiary (małe miseczki z ryżem, owocami, kwiatem wyjadane nastepnie przez okoliczne zwierzaki). Co chwila trafiamy na jakieś lokalne świeto czy ceremonie w światyni. Mijają nas na ulicy pieknie ubrane balijki i balijczycy niosacy cos co symbolizuje jakiegos ze stworow. Dobrze sie wiedzie tym stworom na tej wyspie, taka pamiec, tyle modlow, tyle pokarmu. No i ewidentnie strzega doplywu pieniadza do wyspy dobrze bo Bali jest duzo bogatsze od Jawy.  Jawajczycy najprawdopodobniej im pozazdroscili i postanowili bardziej otworzyc sie na turystow stad rzad poluzował ponoć warunki wymagane do rozwoju miejsc turystycznych np. W znalezionej przez nas pieknej zatoczce.

SANEPID I BHP mieliby w Indonezji co robic. I cale szczescie ze ich tu nie ma. Dzieki temu jemy rękoma w lokalnych barach przy ulicy (mala budka na kółkach), pijemy wyciskane na ulicy soki owocowe (awokado, papaya+limonka czy  biale mango) i nasze żołądki sa cale i zdrowe. Nie ma tych ograniczen narzuconych przez lękowe zachodnie podejscie: uwazaj bo sie czyms zarazisz, umyj rece bo bakterie, nie jedz tego owocu bez obrania, załóż buty wychodząc na pola ryzowe bo mozesz trafic na weza etc. Chodzimy boso gdy chcemy lub pomykamy w klapeczkach po lesie. Tak jak lokalni.

Zreszta ja mam taka zdolność surwiwalową, że zawsze spojrzę na to gdzie idę lub na to co jem w odpowiednim momencie. Czyli jesli jest tam cos do usunięcia (z jedzenia czy z drogi) to ja akurat w tym momencie to zauważę. No i glaszcze sie zawsze po policzkach dziekujac swojej intuicji, Nadswiadomosci.

*****INSPIRACJA*****JEŚĆ RĘKOMA I CHODZIĆ NA BOSAKA*****

STAROŻYTNA SZTUKA JEDZENIA RĘKOMA - wygasła w naszej kulturze, kojarzy się źle.  Praktykowana jest na tzw wschodzie np. Indie, Indonezja. Prawa reka robi z dania kuleczke (lub cos na jej ksztalt) i układa palcami tuz przy nasadzie środkowych palców. Kciuk przesuwa jedzenie do buzi. Co za frajda jeść posilek latem z własnej ciepłej dłoni bez izolatorów smaków i doznań przez sztućce. Oczywiście lewa reka nie dotyka jedzenia bo służy do toalety.

NA BOSAKA - rozgladam sie po innych napotykanych w przyrodzie turystach i wszyscy sa skrzetnie odizolowani od kontaktu z ziemia. Dominuja turystyczne uniformy, profesjonalny sprzet sportowy, klapki porzadnie przytrzymujace i blokujace stope. Co kto lubi... ale to nie moj styl dziś. Poczuć miekkość i ciepło rozgrzanej pod stopa ziemi koi i relaksuje. Oddać jej poprzez stopy wszystkie napiecia ciala - co za przyjemnosc. Polecam!
Dzieci najszybciej wyskakuja z wszelkiego obuwia i pokazują nam drogę:)
A tak przy okazji w ameryce zrobili badania efektow chodzenia na bosaka i kontakt z ziemia dziala jak najlepszy anyoksydant, mocniej niż zielona herbata.
*************************************

SZTUKA, RZEMIOSŁO i kąpiel w rzece- zachwycily nas lokalne tkaniny, ich wzornictwo oraz wielkie blaty drewniane o nierownych ksztaltach. Pieknie wygladalby stół z takiego nierównego forma i ksztaltem plastra drewna. Ogladamy miejsca stolarskie poza Ubud - istne cuda wysylane na zamowienia klientow z calego swiata. Malarstwo przyciagnelo nasza uwage takze, a jakze! Spacerujac po polach ryżowych oddalonych od centrum Ubud, spotkalismy paru lokalnych artystow. A unoszacy sie w powietrzu u jednego z nich zapach suszącej sie wanilii spowodowal, ze doslownie rozsmakowalismy sie w podziwie jego sztuki i odwzorowania prostoty i naturalnosci scen z zycia balijczykow.
Inny artysta pól ryzowych zaprowadził nas z kolei do samej rzeki z głazami przeradzajacej sie po ok 300m w wodospad. Tu w koncu wykapalismy sie w prawdziwym indonezyjskim strumieni przyczajeni przy wielkich głazach by nie porwał nas wartki prąd. Wracajac wypilismy u artyscie po kokosie i zakupilismy 2 obrazki.

DRIFT WOOD to kawałki drewna wyrzucine przez morze po wczesniejszym jego oszlifowaniu, zmiany formt takze nie wiadomo jaki to fragment drzewa. Lokalne galerie robia z niego cuda wykorzystujac na blaty czy podstawy pod stoły. To istne dzieła sztuki wprowadzaja w domu niezwykłą atmosferę i bardzo cenne i drogie na świecie. Raj dla lokalnych rzeźbiarzy i W, ktory struga tu w nich marzenia na przyszłość.

TKACTWO. Piekną lokalną inicjatywą jest podtrzymanie i rozkwit wielowiekowej tradycji tkactwa, od którego parenaście lat temu zaczęli odchodzić lokalni artyści z powodów ekonomicznych. Ok 1998 stworzono organizacje Threads of life, która dziś współpracuje z ponad 1000 tkaczy w całej Indonezji. Pobudowano lokalne biznesy, nauczono tkaczy odpowiedzialności za srodowisko, powrócono do naturanego farbowania przędzy (barwniki roślinne), przywrócono hodowlę bawełny. Zachowano wysoką jakość i piękne wzornictwo charakterystyczne dla kolalnych grup. Wpatrywaliśmy sie z 10 min w piekny Ikat wiszący w ich sklepiku w Ubud. Dwa koła w pionie ale tak utkane, że przenosily od razu w inny świat czy inny wymiar.
Www.threadsoflife.com

SULAWESI - MANADO i WYSPA BUNAKEN
pożegnalismy Bali z sentymentem. Przez tydzien zdazylismy sie juz przyzwyczaic do Ubud i nadac naszym dniom pewien cykl. Kupilismy bilety lotnicze z Denpasar do Manado na połnocy Sulawesi z miedzyladowaniem w Makassar. Do Manado dotarlismy o północy i mielismy moment zawahania czy jechac na wyspy Togeany czy dalej na wschod na Moluki. Obie nazwy brzmialy ładnie, ale Moluki zdobyly przewage jako miejsce słabo opisane w przewodnikach czyli nie turystyczne. Nastepnego dnia w porcie okazalo sie ze prom na wyspe Moluki odplywa za pare dni a my desperacko nie chcemy pozostac w tym miescie, gdzie akurat byla ulewa i powodz uliczna wykorzystano do czyszczenia kanalizacji miejskiej. Przez moment rozwazalismy tez wyspe Siau lezaca na aktywnym wulkanie lub Tahuna- obie polozone blizej Filipin ale zostalismy zagadani w porcie przez pana Panu, ktory probowal nas skusic na pobyt w resorcie jego siostry na wyspie Bunaken. Odmowilismy i zaproponowal pobyt w domu jego rodzicow w lokalnej wiosce na tejze wyspie. Wahalismy sie bo to bardzo turystyczne miejsce ale z kolei bedac w wiosce jestesmy z lokalnymi ludzmi, zaprzyjazniamy sie no i wynegocowalismy super cene. Takze aktualnie mieszkamy w pokoiku i zyjemy bardzo dobrze. Rytm dnia mamy stały. Spanie ok 20, pobudka 6-7 rano, wygladamy pani roznoszacej lokalne sniadanie lub dzieci sprzedajace ciasteczka ryzowe gotowane na mleku kokosowym wypelnione slodyczą z trzciny cukrowej. Jak juz to mamy, robimy sobie picie i idziemy na rafę snorklować. Potem obiad na 13 u naszej nowej pani kucharki (wiecej poniżej). I biegiem na plażę gdzie pisze od paru dni tego maila. Potem kolacja w lokalnym barze, spacer na molo i spanie.

WULKANY I WODA
Indonezja lezy na tzw. Ring of fire czyli obręczy, pierścieniu ognia. Jest tu bardzo dużo wulkanów w tym sporo aktywnych. Przed naszym przylotem do Indonezji wybuchł wulkan na sumatrze. Podczas naszego tu pobytu wybuchł wulkan we wschodniej Jawie, z ktorej wyjechalismy 2tyg wcześniej. Inaczej w Surabayi bysmy byli pokryci popiołem jak większosć miasta. Wstrzymano wyloty i rozpoczęto porzadkowanie miasta i okolic. W marcu bedziemy mieszkać na wyspach z czynnymi wulkanami, trzeba się z nimi zaprzyjaźnić i poprosić grzecznie o przyjazny pobyt.

Bunaken to wyspa zbudowana na rafie koralowej. W pobliżu są wygasłe wulkany. Cała wyspa otoczona rafą i drzewami mangrowymi, które także osłabiaja siłę uderzenia fali tsunami. Niestety ich wycinka pod rozbudowe bazy turystycznej, portów, upraw ziemi może na dłuższą metę obrócić się przeciwko człowiekowi jak już sie dzieje. Podczas tsunami na świecie tam gdzie były mangrowce fala wyrządziła dużo mniejsze szkody.

Snorklowanie to prawdziwa frajda za każdym razem. Przepiękne, ogromne rafy koralowe o niepowtarzalnych ksztaltach (około 300 typów) i rozmaitość gatunków ryb (ponad 3000) powodują, że za każdym razem to nowe wrażenia, oko wyłapuje coś innego. Widoczność wody sięga do 15m wgłąb. Codziennie widzimy żółwie morskie w pobliżu rafy lub na niej odpoczywające. Obserwujemy mławice ryb wielokolorowych, pływamy pośród tych mniej bojaźliwych. One cały czas jedzą i mają tu dużo pokarmu. Widzieliśmy też raz rekina pod nami i delfiny ale z plaży.

Po zmierzchu chodzimy na molo popatrzeć co sie w wodzie dzieje gdy nastają ciemności. Zaczyna się czas nocnego żerowania, ryby wyskakują ponad wodę czasami pedząc po niej pare metrów. Zgodne życie za dnia na rafie przemienia sie w czas zdobywania posiłku. Podwodnych nocnych polowań nie widzimy ale obserwowaliśmy cos fantastycznego innej natury na wodzie przy molo. Jakieś światło w głębinach. Sądzilliśmy, że to może nocny nurek. Ale światło zaczelo sie powiekszać, przybliżać, rozszerzać gdzies na 2 metry i migotać na srebrno tuż pod taflą wody przemieszczajac sie na prawo i lewo molo by ponownie na moment zanurkować w głębinę i wrócić ze swym spektaklem mławicy fluorescencyjnych ryb. Piękne migotanie świateł w czarnej otchłani morza. Patrzyliśmy zafascynowani.
***********************
Dziękuję jeżeli dotarliście aż do tego miejsca:)
Do usłyszenia wkrotce z Moluków!
Pozdrawiam gorąco - Selamat Jalan
Joasia